Mam wrażenie, że jakoś dzisiaj „nie halo” jest się przyznawać do tego, że się komuś coś zawdzięcza, że ma się jakieś autorytety i mistrzów. Jeszcze trudniej oddać komuś jego zasługi, docenić cudzą pracę i nie zapominać o poprzednikach. Jej historia teatru zawdzięcza bardzo wiele, a my staramy się o tym pamiętać. Dzisiaj mija 20 lat od śmierci Barbary Krasnodębskiej.
Była dokumentalistką z powołania i z przekonania, że jest to najważniejsze na świecie zajęcie. Próbowała (ręcznie na początku!) zapisywać wszystko, co dało się ustalić, rozszyfrować, uzgodnić. Układała pracowicie koperty i teczki zgodnie z literami alfabetu, chronologią, porządkiem logiki i pragmatyki, zamiast archiwalnych zasad proweniencji i pertynencji. Taszczyła pudła, przygarniała walizki, siatki i pakunki z bezcennymi pamiątkami po ludziach i ich dziełach. Była cierpliwa i sprawiedliwa. Miała instynkt, intuicję i wiedzę, które pozwoliły jej przez wiele lat czerpać satysfakcję z mrówczej pracy dla zachowania pamięci o innych ludziach. Jej prywatne oceny i gust nie miały wpływu na strukturę i hierarchię zbioru dokumentacyjnego, który zaczęła tworzyć w siedzibie Związku Artystów Scen Polskich na przełomie lat 60.i 70. XX wieku, stanowiącego dziś część Instytutu Teatralnego. Z jednakową starannością zajmowała się archiwami wielkich teatrów i pojedynczych artystów, bardzo uważając, by nie przeoczyć, nie uronić najmniejszej cząstki z ich dorobku i życia. Z wieloma się przyjaźniła. Lubiła teatr i rolę jaką w nim sobie wyznaczyła/odegrała. Archiwalna „Mysz” (tak się widziała i z upodobaniem kolekcjonowała myszy), która po cichutku, pomalutku buduje bezpieczne lokum dla gromadzonych codziennie, bez wytchnienia pamiątek po najważniejszej na świecie rzeczy, czyli teatrze. I wytrwale zapracowała na zaufanie ludzi teatru do miejsca, które stworzyła. I nas do tego przekonała. I wychowała „mysi zastęp”.
Czy myślała, projektując pierwsze kartoteki i układając na półkach koperty i teczki, że to początek największego dziś archiwum współczesnego teatru w Polsce? Czy wyobrażała sobie, rozmawiając w 1990 roku z programistą komputerowym, wykładowcą Politechniki Warszawskiej, że inicjuje budowę wielkiego sytemu bazodanowego, obejmującego setki tysięcy powiązań? Czy zachęcając mnie do nawiązania kontaktów z Centrum Informatycznym Uniwersytetu Warszawskiego w 1994 roku przeczuwała, że to doprowadzi do masowego ucyfrowienia gromadzonych archiwaliów i stworzenia bazy dla wirtualnej Encyklopedii Teatru Polskiego? Myślę, że tak, bo była ciekawa i się nie bała.
Nauczyła mnie „radości z tej roboty”. Mam nadzieję, że potrafiłam tą radością się podzielić i że Barbara Krasnodębska – jak napisał Kazimierz Dejmek, wielki Basi admirator – „pozostanie w pamięci teatru, bo uczyniła dlań więcej niż wielu uznanych. Ocalała jego pamięć. I wciąż ocala. Anonimowa, zza kulis, wielka w poświęceniu i trudzie”.
Dorota Buchwald